Janek studiował w Warszawie.
A że mieszkać gdzieś się musi,
apartament najął prawie,
o czym napisał do mamusi.
Żeby koszty zmniejszyć swoje
i nie popaść w zbytnią orkę,
wziął do spółki, na pokoje,
bardzo piękną lokatorkę.
Kiedy mama przyjechała,
by odwiedzić swego syna,
zaraz wątpliwości miała:
czy to może konkubina?
Atrakcyjna, piękna bardzo,
można rzec - prawdziwe złoto.
Taką mężczyźni nie gardzą.
Stąd już krok jest do kłopotów.
Janek mamie wytłumaczył:
- Wiem, co myślisz. Lecz nic z tego!
My jesteśmy tylko raczej
koleżanką i kolegą.
Współlokatorami tylko,
nic nie łączy nas poza tem.
Nie zabawiam się z motylką.
Ona siostrą jest, ja bratem.
Mama się uspokoiła,
zjadła obiad jak należy,
potem rzekła: - W tym jest siła.
Trudno tobie nie uwierzyć.
Potem sobie pojechała.
W tydzień później zaś Justyna -
tak się dziewka nazywała -
432 zwraca się do Janka - syna.
- Janku, rzecz się smutna stała.
Mówię ci to bez goryczy.
Mama do dom wyjechała …
nie ma mojej cukiernicy.
Jak ty myślisz, Janku drogi?
Chyba jej nie wzięła sobie?
Napisz, proszę, do niebogi,
ona prawdę powie tobie.
Janek pisze list do mamy:
„Mamo droga! W paru słowach
piszę, jaką sprawę mamy.
Zechcę krótko zreferować.
Ja nie twierdzę, droga mamo,
że ty wzięłaś lub nie wzięłaś.
Musi się wyjaśnić samo …
cukiernica nam zginęła.
A od czasu twej wizyty …
oby mnie za to pogięło …
faktem jest … niesamowitym …
cukiernicę gdzieś nam wcięło.
Nie minęło pół tygodnia,
Janek otrzymał odpowiedź:
„ Synku drogi! Sprawa godna.
I jej sedna ty się dowiedz.
Ja nie twierdzę, drogi synku, śpisz lub nie śpisz ty z Justyną?
Faktem jest, bez wypominków,
morał już by dawno płynął.
Gdyby w swoim łóżku spała
twoja Justa pięknolica,
dawno światło by ujrzała
zaginiona cukiernica.”
Janek studiował w Warszawie. A że mieszkać gdzieś się musi, apartament najął prawie, o czym napisał do mamusi. Żeby koszty zmniejszyć swoje i nie popaść w zbytnią orkę, wziął do spółki, na pokoje, bardzo piękną lokatorkę. Kiedy mama przyjechała, by odwiedzić swego syna, zaraz wątpliwości miała: czy to może konkubina? Atrakcyjna, piękna bardzo, można rzec - prawdziwe złoto. Taką mężczyźni nie gardzą. Stąd już krok jest do kłopotów. Janek mamie wytłumaczył: - Wiem, co myślisz. Lecz nic z tego! My jesteśmy tylko raczej koleżanką i kolegą. Współlokatorami tylko, nic nie łączy nas poza tem. Nie zabawiam się z motylką. Ona siostrą jest, ja bratem. Mama się uspokoiła, zjadła obiad jak należy, potem rzekła: - W tym jest siła. Trudno tobie nie uwierzyć. Potem sobie pojechała. W tydzień później zaś Justyna - tak się dziewka nazywała - 432 zwraca się do Janka - syna. - Janku, rzecz się smutna stała. Mówię ci to bez goryczy. Mama do dom wyjechała … nie ma mojej cukiernicy. Jak ty myślisz, Janku drogi? Chyba jej nie wzięła sobie? Napisz, proszę, do niebogi, ona prawdę powie tobie. Janek pisze list do mamy: „Mamo droga! W paru słowach piszę, jaką sprawę mamy. Zechcę krótko zreferować. Ja nie twierdzę, droga mamo, że ty wzięłaś lub nie wzięłaś. Musi się wyjaśnić samo … cukiernica nam zginęła. A od czasu twej wizyty … oby mnie za to pogięło … faktem jest … niesamowitym … cukiernicę gdzieś nam wcięło. Nie minęło pół tygodnia, Janek otrzymał odpowiedź: „ Synku drogi! Sprawa godna. I jej sedna ty się dowiedz. Ja nie twierdzę, drogi synku, śpisz lub nie śpisz ty z Justyną? Faktem jest, bez wypominków, morał już by dawno płynął. Gdyby w swoim łóżku spała twoja Justa pięknolica, dawno światło by ujrzała zaginiona cukiernica.”